Lądujemy w Cairns - turystycznym mieście stanowiącym dobrą bazę wypadową na Wielką Rafę. Jeszcze nie wiemy, czy damy głębszego nura w okolicę rafy, przywiązani plecami do butli tlenowej, czy zadowolimy się odgórnym podziwianiem koralowców z pomocą maski i rurki. Wizja wyrównywania ciśnienia uszami pod wodą trochę nas po prostu przeraża. Pora już późnawa, więc udajemy się na zasłużony spoczynek w super wypielęgnowanym specjalnie dla nas parczku tuż przy zatoce w samym sercu miasta. Miejscówka wymarzona - miękka zielona trawka, publiczne toalety, prysznice, stoiska do grilla i darmowy przyoceaniczny basen. Śpimy pod gołym niebem bojąc się trochę skaczących tarantul - małe spaczenie po bytności w buszu. Nie pająki jednak okazują się nocnym natrętem - jakoś mniej tu tych robali. W śnie przeszkadza strażnik - chyba jednak nie specjalnie dla nas park wypielęgnowano. No nic, jest już w miarę rano więc po prostu wstajemy i czekamy na otwarcie basenu.
My postanawiamy spędzić nasz tutejszy pobyt na plaży, gdzie też odbywają się nasze 2 następne, dzikie, namiotowe noclegi. Małą niedogodnością okazują się ulewne deszcze, które nie przeszkadzają nam jednak w pierwszym mega mocnym przypieczeniu skóry. Ja mam spalone uda do połowy + kolana i lewe ramię, merfi - pół twarzy, plecy, i częściowo prawy boczek - zostały 2 białe paski. Trochę teraz cierpimy.
Następnego dnia nurkujemy! Byłoby chyba grzechem być tak blisko Wielkiej Rafy Koralowej i tego nie zrobić. Właściwie turyści przyjeżdżają do Cairns głównie ze względu na Rafę. Wykupujemy zatem wycieczkę 20 osobowym katamaranem i ruszamy. Krótka instrukcja, trochę snorklowania na rozgrzewkę i już każą zakładać ciężary i wskakiwać do wody. Nurkujemy w 5tkę - my, jeszcze jedna para i instruktorka - Niemka. Wiemy, że jak będziemy za szybko oddychać, powietrza starczy na jakieś 20 min, jeśli normalnie - 40 min. Mimo początkowej hiperwentylacji ostatecznie pod wodą jesteśmy 38 min i jest niesamowicie. Trochę jak pływanie w akwarium pełnym rybek i różnych kolorowych roślinek. Tylko że te roślinki to nie roślinki lecz ruszające mackami koralowce. Jesteśmy w środku tego wszystkiego,tak blisko, że wręcz staramy się by nie dotknąć co poniektórych okazów. Inne okazy dotykamy, a nawet bierzemy do rąk i głaszczemy, np taki ogórek morski.
Na koniec jeszcze snorklujemy i widzimy na oko 1-1,5m rekina!!! Bartek go nawet goni przez chwilę, dopiero po chwili opamiętania następuje błyskawiczny odwrót i spektakularny, znany z filmów, pęd w kierunku statku. Drabinka katamaranu majaczy na horyzoncie. Kto będzie pierwszy? My czy szczęki?
Ale akwarium. A jakie piękne rybki z butlami na plecach. Ja w Egipcie tylko snurkowałam i też było bosko, chociaż na pewno nie aż tak no i bez rekinów. Uważajcie w realu na rekiny i inne stwory. Pozdro. H. i W.
OdpowiedzUsuńello!
OdpowiedzUsuńRelacja coraz lepsza:)
Myślicie jeszcze po polsku czy już wide open, world, global antypodycznie ???
Powinna być zakładka do relacji zmian mentalności:)
Pozdro i powodzenia cały czas
Polscy Fani