niedziela, 27 lutego 2011

Wejść w kupę, co to znaczy?

Halo! Co tam słychać? My zjechaliśmy z Zelandii wymęczeni, bezdomni, w połowie bezrobotni i bezdolarowi ale (tutaj wszystkich uspokajamy) - cali i zdrowi, aczkolwiek bardzo sytuacją zelandzką poruszeni. Po półtoramiesięcznych idyllicznych wakacjach musieliśmy zacząć prawie wszystko od nowa. Piszemy teraz, gdy już się nieco ogarnęliśmy, nie jesteśmy już bezdomni i nabraliśmy sił. Ale po kolei...
Nie mieszkamy już z Brazylijkami w centrum Sydney. Mimo iż wakacje nie spłukały nas bardziej niż myśleliśmy, to nadchodzący gorszy okres na rynku pracy sprawił, że nasze ostatnie tygodnie w Australii postanowiliśmy spędzić możliwie małym kosztem. Naszego nowego gniazdka zaczęliśmy szukać pośród tańszych, oddalonych od centrum lokalizacji. Mieliśmy szczęście. Znaleźliśmy przytulny pokoik w dzielnicy oddalonej 40 min pociągiem od centrum. Właścicielem jest Pakistańczyk, a innymi współlokatorami - dwóch Libańczyków, Indonezyjczyk badajże i jakiś koleś mieszkający w garażu! :o  Na pana mieszkającego w bezokiennym garażu jesteśmy nieco obrażeni bo zwinął nam tą tanią, znośną formę egzystencji sprzed nosa. Nic to. I tak płacimy obecnie 2x mniej niż przed wakacjami i jesteśmy nieco źli na siebie, że nie przeprowadziliśmy się na obrzeża wcześniej, bo współlokatorzy sprawiają bardzo dobre wrażenie, wygody mamy większe, a dojazd do miasta mimo iż dłuższy to na standardy choćby warszawskie typowy.
Od dwóch tygodni szukamy dodatkowej pracy, bo obecne kelnerstwo operowe generuje jedynie skrajny krańcowy przychód. Nastroje nam się wahają. Boimy się o nasze dalsze plany eksploratorskie. Ech. Obecna Australia ponoć w małym stopniu przypomina tę znaną sprzed powiedzmy 10 lat. Samo Sydney jest mocno azjatyckie. Robione przez nas naprędce statystyki pokazały, że zależnie od pory dnia udział białych użytkowników pociągu (metra tu nie mają :/) waha się w granicach 40-10% !!! 20 osób w przedziale - kilka białych.
Napływ imigrantów w ostatnich latach był olbrzymi. Wszystko to sprawiło, że (tak mówią ludzie, którzy tu siedzą jakiś czas) życie w Australii nie jest już takie piękne. Przyjezdni, choćby z najlepszymi papierami, muszą tu zaczynać od zera. Wypracowanie sobie ciekawej pozycji zawodowej zajmuje średnio kilka lat. Poznaliśmy sporo europejczyków, których marzenia o szklanych domach prysły niczym bańka mydlana i zasuwają trzeci, czwarty rok z talerzami, czy innymi cegłami. My nie narzekamy. Nie przyjechaliśmy tu na stałe. Zobaczyliśmy, że można tu pięknie żyć, ale nie będziemy poświęcać kilku lat na ustatkowanie.

Poza tym niewiele się w naszym życiu dzieje. Spokojnie, nieco marazmatycznie egzystujemy, pomału przymierzając się do kolejnych przygód. W końcu jest również trochę czasu na dowiedzenie się co się dzieje w świecie. Szokuje i bardzo zasmuca nas to co stało (dzieje) się w Christchurch. Mieszkańcy ledwo co otrząsnęli się po trzęsieniu sprzed pół roku gdy ich domostwami ponownie, i to na jaką skalę, zatrzęsło. Masakra. Jeszcze 2 tygodnie temu przechadzaliśmy się tym pięknym miastem widząc na ulicach sporo dźwigów i robotników naprawiających szkody sprzed pół roku. Szok.


Ciekawe info wyczytaliśmy też na temat planowanych przez rząd Tuska zmian w prawie pracy. Płatny roczny urlop dla wypalonych zawodowo - http://biznes.onet.pl/urlop-dla-wypalonych,18563,4192692,1,prasa-detal !!! AAAaaa! Teraz ? !! Ale i tak pewnie nieszybko to wprowadzą.

W końcu jest też trochę czasu na ogarnięcie bloga. Dodaliśmy nową zakładkę - TRASA, gdzie na mapie będziemy dokładnie zaznaczać trasę naszej podróży, z odwołaniami do postów. Polecamy!

A na koniec tego chaotycznego wpisu, kilka najciekawszych słów kluczowych, po których użytkownicy googla trafili na naszego bloga:
  • monia z czarnej wody
  • wąż uluru
  • definicja przygody
  • jak się oblicza promien majac skale
  • naturalny korek a fale wifi
  • zdjecia do national geografic
  • monia subaru
i mistrz:
  • wejść w kupe co to znaczy

7 komentarzy:

  1. wejść w kupę.... wrażeń

    Fani z Polski chcą wiedzieć czy myślicie jeszcze po polsku czy już w jakimś stopniu "globalnie"...
    poooooozdroooooooooooooooooooo

    OdpowiedzUsuń
  2. Hm. My to tak naprawdę za bardzo nie myślimy :)
    Jeszcze musimy kilka krajów odwiedzić co by się trochę bardziej zglobalizować. Natomiast czujemy, że mózgi otwarły już się nam co nieco, na tyle by zauważyć pewne różnice w sposobie i podejściu do życia i życiowych spraw miedzy Polakami a Australijczykami.
    Idole chcą wiedzieć kim są fani!
    I na przyszłość prosimy o łatwiejsze pytania:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Napiszcie już coś nowego. Miło byłoby wchodzić na Waszego bloga widząc ciekawszy tytuł. A poza tym, gdzie teraz jesteście, może już poza Australią.
    Pozdrawiamy, my rodacy z Torunia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej Hej Gamonie!
    Jak tam? Dotarliście już w dziki kraj? Czy jeszcze Darwin zwiedzacie?
    Aha! Dzięki za parasol, przydał się już pierwszego dnia po weekendzie!
    Stay Frosty!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ahoj Ahoj!
    Jeszcze w Darwin ale już jutro lecimy na Bali. Darwińscy marynarze narzekają na wiatry więc plany żeglarskie legły w gruzach. Pozdrów współlokatorki:)

    OdpowiedzUsuń
  6. I Wyście się nie bali polecieć na Bali?

    OdpowiedzUsuń
  7. A może lecieliście na "drzewnianej" bali?
    Pozdrawia ciocia ze stolicy.

    OdpowiedzUsuń