czwartek, 31 marca 2011

Ryż po pachy

Podczas naszej podróży nieraz uzmysławiamy sobie, że chyba byliśmy / jesteśmy trochę ignorantami geograficznymi / kulturowymi bo Bali zawsze kojarzyło nam się z super resortami, basenami, plażami, i generalnie high lifem na maksa. Tak naprawdę to jednak przecież nadal Azja więc nasze wyobrażenia można o kant dupy rozbić. Ludzie nadal zżynają tu sierpami  ten swój ryż, następnie suszą go na ulicy, zmiatają miotłami, pakują w wory i ślą do Polski za psie rupie (tak naprawdę tysiące Ruphii - jesteśmy tu milionerami). Oczywiście są tu mega resorty, baseny, all inclusive, ale generalnie jest to Azja i ludzie żyją tu biednie.  
Stacja benzynowa
Nie wiemy co pan tutaj struga - nie dało się dogadać

Na Bali pewnie mniej bo więcej tu bogatych turystów z Europy zachodniej, którzy tu przyjeżdżają bo jest egzotycznie, pewnie pogodowo i tanio. Bali jednak nie jest mega tanie. Owszem, akomodacja i jedzenie są 2x tańsze niż w Polsce, ale już transport wychodzi podobnie a (tego najbardziej nie możemy przeboleć) piwo jest absurdalnie, bo aż 2x droższe (i tak 2x taniej niż w Australii). Ponieważ wakacje muszą zawierać element alkoholowy czujemy się wewnętrznie rozdarci musząc ostro sobie tą przyjemność racjonować.
Zmieniamy miejscówkę - uderzamy nad wodę (Padangbai), gdzie dalej mamy zamiar uskuteczniać opcję baza+wypady skuterowo-motocyklowe jednocześnie nieco się nad wodą zrelaksować. Do zmroku siedzimy na plaży i wspominamy zeszłoroczną Tajlandię, gdzie w podobnych okolicznościach powstał plan trochę dłuższej, uskutecznianej obecnie podróży.
Nazajutrz skuterujemy się po wschodnim balijskim wybrzeżu. Odwiedzamy starą wioskę Tenganan, baseny w Tirta Gangdze i w tropikalnej (równikowej?) zlewie docieramy do nadmorskiej wioski Amed. Stamtąd ruszamy w drogę powrotną nadmorską serpentynadą pośród malowniczych wiosek. Widok białych skuterowców jest tu chyba jeszcze rzadszy niż w środku wyspy - jesteśmy w każdej z wiosek serdecznie witani przez mieszkańców. Nawet ledwo stojące jeszcze dzieciaki wykrzykują do nas hello! Sądzimy, że hello może tu być na liście pierwszych słów wypowiadanych przez zaczynające mówić dzieci. Nawet przydrożne kozy wesoło pobekują a na ich mordach jawi się wyraz zdziwienia ale i szacunku oraz niezmiernej radości. Przecinające drogę poulewowe rzeki przypominają nam podróż krową przez australijski outback. Skuter jednak niczym zwinna, górska koziczka radzi sobie z każdą przeszkodą.
Ostatnie promienie słońca podziwiamy nad pałacem wodnym w Ujungu. Jest magicznie.

Ostatnie dwa dni na Bali spędzamy w naszej bazie w Padangbai, snorkelując w niebieskiej lagunie przed obiadem i relaksując się na ładniejszej i spokojniejszej plaży Bias Tugel. Na zdjęcia ze snorkelingu niestety będziecie musieli nasi kochani fani raczej zaczekać do czasu naszej wizyty w Singapurze gdzie mamy nadzieję zaopatrzyć się w brakujące do rejestracji wszystkich naszych poczynań akcesoria fotograficzne.
Następny cel wyprawy to wyspa Lombok i jej 3 satelity - wysepki Gili. Ale o tym następnym razem.

Zdjęcia 

2 komentarze:

  1. Pozdro z Wawy - bo H nas wizytuje, a jutro dołączy W. Przyszła wiosna, co poznaliśmy po kolekcjach w sklepach w których spędziliśmy cały dzień. Jest fajnie, Madzia coraz chudsza, ostatnio biegła w półmaratonie na 21 km. To pisała H. No to pa.

    OdpowiedzUsuń
  2. No to ladnie sie wysportowala. Niedlugo przyjdzie czas na caly maraton. A my pozdrawiamy z Sengiggi na Lombok. Jutro ruszamy na Jawe. M&M

    OdpowiedzUsuń